Tłumacz

wtorek, 22 listopada 2022

Odszedł Krzysztof Góra (1950-2022) – nauczyciel, harcerz, społecznik, zasłużony dyrektor szkoły w Ludomach

 

W dniu 20 listopada 2022 roku śmierć zabrała Krzysztofa Górę, zacnego mieszkańca powiatu obornickiego, nauczyciela cieszącego się sympatią uczniów, harcerza potrafiącego zarażać harcerskimi ideałami, historyka zapatrzonego w czasy Piastów i Jagiellonów, a przy tym dyrektora-działacza i społecznika starej daty, dzięki któremu szkoła w Ludomach zmieniła się nie do poznania.

Krzysztof Góra

Krzysztof Paweł Góra urodził się w dniu 5 czerwca 1950 roku we wsi Sokołowo Budzyńskie w powiecie chodzieskim. W rodzinnej wsi odebrał podstawowe wykształcenie, a następnie rozpoczął naukę zawodu nauczycielskiego w Liceum Pedagogicznym w Rogoźnie. Wspominając po latach czasy spędzone w rogozińskiej kuźni nauczycielskich kadr podkreślał, że było to wspaniałe pięć lat życia. Gdy w wieku 19 lat zdał maturę, zgodnie z realiami tamtych czasów otrzymał nakaz pracy w szkole w Chodzieży. Jednak o pracę tę bardzo zabiegała również jego koleżanka, dlatego jej ustąpił i tym samym objął funkcję nauczyciela w Nowej Wsi Ujskiej, typowo rolniczej miejscowości położonej 4 km na południe od Ujścia. Z pracy w tej miejscowości znakomicie wspominał nieżyjącego już kierownika szkoły Longina Gradowskiego i jego małżonkę, którzy bardzo wspierali go w pierwszych latach nauczycielskiej pracy. Z Nowej Wsi Ujskiej trafił do Zbiorczej Szkoły Gminnej w Ujściu. Pracując w tych placówkach ukończył studia magisterskie w zakresie historii na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, a także związane z historią studia podyplomowe.

W Ujściu zauważono zmysł twórczy i talenty organizacyjne Krzysztofa Góry, dlatego oddelegowany został do pracy w Komendzie Chorągwi Pilskiej Związku Harcerstwa Polskiego im. Zdobywców Wału Pomorskiego w Pile. Z harcerstwem związany był już dużo wcześniej, pełnił między innymi funkcję komendanta Gminnego Związku Drużyn ZHP w Ujściu. Pracując w Komendzie Chorągwi był również kierownikiem kina „Kryształ” w Ujściu, więc w tamtych czasach mówiło się z przymrużeniem oka, że Chorągiew Pilska ma własne kino. Zresztą  harcerze chętnie z niego korzystali.

Krzysztof Góra w 1989 roku

Nowy rozdział w życiu Krzysztofa Góry rozpoczął się w marcu 1989 roku, kiedy to ściągnięty został do gminy Ryczywół, by objąć funkcję dyrektora Szkoły Podstawowej w Ludomach, placówki wymagającej ogromnych nakładów inwestycyjnych. Dzięki działaniom dyrektora Góry budynek szkolny został znacznie rozbudowany, zyskał ponadto tak potrzebną salę gimnastyczną. Z inicjatywy Krzysztofa Góry ludomska szkoła otrzymała imię Karola Marcinkowskiego, wielkopolskiego XIX-wiecznego organicznika tak bardzo związanego z tymi stronami. Wraz z małżonką Beatą od przyjazdu do Ludom rozwijał miejscowe harcerstwo, dla dzieci i młodzieży z okręgu szkolnego organizowane były między innymi obozy na stanicy Chorągwi Pilskiej ZHP oraz biwaki w stanicy harcerskiej w Kowanówku pod Obornikami. Miał liczne plany związane z dalszym rozwojem szkoły w Ludomach, między innymi z budową kompleksu sportowego. Na przeszkodzie ich realizacji stanęła jednak ciężka choroba, która przyszła nagle i trwała ponad 24 lata, skutecznie uniemożliwiając dyrektorowi Górze trwanie na stanowisku, podejmowanie społecznych aktywności i realizowanie dalszych inicjatyw. Sprawami ludomskiej szkoły Krzysztof Góra interesował się mimo to przez kolejne lata. Dla przykładu w roku 2009 osobiście uczestniczył w uroczystości nadania szkole sztandaru.

Krzysztof Góra, obóz harcerzy z Ludom na Stanicy Pilskiej Chorągwi ZHP

Zdołał jeszcze pokonać chorobę covidową, która jednak przyczyniła się do dalszego osłabienia organizmu. Krzysztof Góra zmarł w swoim domu w Rogoźnie w dniu 20 listopada 2022 roku otoczony dobrą opieką, czułością i miłością żony Beaty.

Na wieczny spoczynek wraca w rodzinne strony - do Budzynia. Uroczystość pogrzebowa rozpocznie się w czwartek 24 listopada mszą św. w kościele przy budzyńskim rynku o godz. 13:00, po której na miejscowym cmentarzu nastąpi złożenie ciała do grobu.

O śmierci swojego dawnego dyrektora poinformowała społeczność Zespołu Szkolno-Przedszkolnego w Ludomach. W opublikowanych kondolencjach napisano: Z wielkim smutkiem przyjęliśmy wiadomość o śmierci Pana Krzysztofa Góry, zasłużonego nauczyciela, wieloletniego dyrektora Szkoły Podstawowej im. Karola Marcinkowskiego w Ludomach. Był to niezwykły Człowiek, który swoją energią, entuzjazmem, optymizmem i zwykłą ludzką życzliwością zadziwiał i obdarzał wszystkich. Kochał swoją szkołę, pracowników i uczniów.

Krzysztof Góra był uwielbianym nauczycielem i kreatywnym społecznikiem, ale również historykiem rozmiłowanym zwłaszcza w czasach Piastów i Jagiellonów oraz interesującym się czasami II wojny światowej. Kochał też muzykę, grał na mandolinie, a umiejętność tą przekazywał swoim podopiecznym. Był człowiekiem wielu talentów, który księgę swego życia zapisał złotymi literami.

Niech spoczywa w pokoju.

Błażej Cisowski

piątek, 30 września 2022

W roku 1893 w Rogoźnie awaryjnie lądował balon Humboldt

             W dniu 14 marca 1893 roku, czyli już prawie 130 lat temu, w Rogoźnie wylądował badawczy balon Humboldt należący do Niemieckiego Stowarzyszenia na Rzecz Promowania Żeglugi Powietrznej. Lądowanie było awaryjne, wymusił je zepsuty zawór.

Upadek Humboldta 14 marca 1893 roku w Rogoźnie, rysunek Hansa Grossa

Latające nad naszymi głowami samoloty, helikoptery, czy motolotnie nie robią dziś na nikim większego wrażenia. Jednak przed prawie 130-tu laty każdy poruszający się wysoko nad głowami obiekt, wywoływał wśród naszych przodków ogromne zaciekawienie i niemałe emocje. Tak właśnie musiało być 14 marca 1893 roku, gdy nad powiatem obornickim przelatywał balon o nazwie Humboldt należący do Niemieckiego Stowarzyszenia na Rzecz Promowania Żeglugi Powietrznej. I nie dość, że przelatywał, to jeszcze wylądował, a właściwie spadł w Rogoźnie, kończąc tym samym swój 250-kilometrowy lot z Berlina.

Wzmiankę o awaryjnym lądowaniu balonu w Rogoźnie odnajdujemy w niemieckojęzycznym toruńskim dzienniku „Thorner Presse” z 18 kwietnia 1893 roku. - Lądowanie balonu Humboldt miało miejsce, jak podaje telegraficzna wiadomość z Rogoźna (Prowincja Poznańska), w środę popołudniu o godz. 15:20. Naukowe wykorzystanie tej podroży powietrznej może być interesujące, gdyż balon osiągnął wysokość ponad 6 tysięcy metrów - czytamy w notatce. Należy tu dodać, że wkradł się do niej błąd, gdyż 14 marca 1893 roku przypadał nie w środę, a we wtorek.

Cesarz niemiecki Wilhelm II Hohenzollern

Balon otrzymał swoją nazwę na cześć słynnych braci von Humboldtów - Alexandra (1769-1859), przyrodnika i podróżnika, twórcy nowoczesnej geografii oraz Wilhelma (1767-1835), filozofa, językoznawcy i polityka. Wykonany został za fundusze w wysokości 50 tys. marek przekazane Niemieckiemu Stowarzyszeniu na Rzecz Promowania Żeglugi Powietrznej (powstałemu w 1881 roku) osobiście przez cesarza Wilhelma II. Również dzięki tym środkom odbywała się jego eksploatacja. Celem lotów Humboldta, których odbyło się w sumie sześć, było prowadzenie badań naukowych związanych przede wszystkim z poznawaniem atmosfery, zwłaszcza na dużych wysokościach – aż do 6,1 km.

Hans Georg Friedrich Gross (1860-1924)

Sferyczny balon zbudowany został według planów urodzonego w wielkopolskich Szamotułach niemieckiego konstruktora, wojskowego i badacza gen. Hansa Georga Friedricha Grossa (1860-1924), oficera Berlińskiego Oddziału Sterowców (Berliner Luftschifferabteilung). Miał pojemność 2514 metrów sześciennych i średnicę 16,87 m. Wykonany był z gumowanej bawełny – powłoka ta ważyła 350 kg.

Balon Humboldt, rysunek Hansa Grossa

Załoga balonu podczas poszczególnych lotów ulegała zmianom, a kolejnym wyprawom towarzyszyły różnorodne turbulencje, również lądowaniu w Rogoźnie.

W pierwszy lot Humboldt wybrał się z Berlina 1 marca 1893 roku, a przy starcie obecny był sam cesarz niemiecki Wilhelm II. W czasie 6 godzin i 16 minut balon przeleciał 202 km i wylądował w Wussow (dziś Osowo, powiat goleniowski). W czasie lotu balon wzbił się na maksymalną wysokość 4355 m, a załogę, poza Hansem Grossem (wówczas porucznikiem), stanowi także meteorolog i astronom Victor Kremser (1858-1909, urodzony w Raciborzu) oraz aerolog Richard Assmann (1845-1918). Ostatni z wymienionych złamał podczas lądowania nogę, co wyłączyło go z kolejnych lotów na pokładzie Humboldta.

Arthur Berson (1859-1942)

Drugi lot balonu, dla nas najbardziej istotny, miał miejsce 14 marca (zaplanowany był pierwotnie na 10 marca, ale z uwagi na złą pogodę został przełożony) i zakończył się w Rogoźnie. Na pokładzie znaleźli się Hans Gross oraz będący wówczas asystentem Richarda Assmanna, Joseph Artur Stanisław Berson (1859-1942), późniejszy profesor, jeden z pionierów europejskiej aeronautyki, fizyk i meteorolog. Berson miał żydowsko-polskie pochodzenie, urodził się w Nowym Sączu (tu też rozpoczął naukę w I Gimnazjum). Od 1890 roku działał w Królewskim Instytucie Meteorologicznym w Berlinie. Począwszy od 1888 roku odbył wiele lotów balonowych (w 1910 miał ich ponad sto), prowadząc badania atmosfery i ustanawiając szereg rekordów.

Eksperymenty naukowe podczas lotu balonu Humboldta, rysunek Hansa Grossa

Wracając do lotu „rogozińskiego” - w ciągu 3 godz. i 47 min. Humblodt przeleciał 250 km oraz wzniósł się na swoją rekordową wysokość. Z dostępnych materiałów nie wynika gdzie miał wylądować, gdyż lot z pewnością nie miał zakończyć się w Rogoźnie. Lot przebiegał w mocno deszczowej aurze, a aeronauci zmuszeni byli co jakiś czas wypuszczać wodę z kosza. Około 14:00 balon w końcu uniósł się ponad chmury i osiągnął wysokość 5000 metrów. Jak wspominał później Gross, wraz z Bersonem „mieli problemy fizyczne, serca zaczęły mocno bić, a duszność uniemożliwiała wykonanie pomiarów meteorologicznych”. Jednak lot trwał dalej i Humboldt osiągnął tego dnia swoją maksymalną wysokość 6105 metrów. Następnie balon rozpoczął bardzo ostre opadanie (około 2,8 m/s) w kierunku ziemi. Na wysokości około 3000 lub 2800 metrów Gross i Berson usłyszeli nad głowami nagłą eksplozję i zobaczyli, że pękła sprężyna trzymająca zawór uwalniający gaz i wodór z powłoki balonu. Humboldt przechylił się na bok (jego powłoka straciła kulisty kształt) i zaczął spadać na ziemię z ogromną prędkością (około 5 m/s). Lądowanie w Rogoźnie było bardzo trudne, balon stracił dwie trzecie gazu przez otwarty zawór, więc po wylądowaniu powłoka po prostu spadła na głowy pilotów. Dwaj członkowie załogi odnieśli niewielkie obrażenia, a upadek balonu przedstawiony został przez Hansa Grossa na załączonym rysunku.

W kolejny lot Humboldt wyruszył 28 marca. Grossowi i Bersonowi towarzyszył wówczas meteorolog Reinhard Süring (1866-1950), a balon przez 9 godzin pokonał 275 km dolatując do wioski Hermannsdorf w Rudawach. Wyprawa także zakończyła się awaryjnym lądowaniem, wymuszonym wydarciem przez piorunochron 3-metrowej dziury w skorupie balonu. W czwarty lot Humboldt poleciał 7 kwietnia do Kronach w Górnej Frankonii (320 km, osiem i pół godziny lotu), a w piąty, czyli przedostatni, dnia 19 kwietnia do Preschen na Dolnych Łużycach (150 km, siedem i pół godziny lotu).

Leśno-górzysta panorama powiatu Kronach w niemieckiej Górnej Frankonii (źródło: www.landkreis-kronach.de)

W swój ostatni lot Humboldt wyruszył 26 kwietnia 1893 roku. Balon w ciągu 11 godzin przeleciał 370 km i wylądował w Kloster Heinrichau (dziś Henryków w powiecie ząbkowickim na Dolnym Śląsku). Już na ziemi, gdy z balonu wypuszczano wodór, na skutek wyładowania elektrostatycznego nastąpiła eksplozja, która rozerwała Humboldta na strzępy. Jego następcą został balon Feniks, który służył Niemieckiemu Stowarzyszeniu na Rzecz Promowania Żeglugi Powietrznej w latach 1893-1986, a jego rekordowa wysokość wyniosła 9155 metrów.

Błażej Cisowski

Na podstawie m.in.:

- Assmann R., Berson A., „Wissenschaftliche luftfahrten, ausgeführt vom Deutschen verein zur förderung der luftschiffahrt in Berlin”, 1899.

- Januszewski S. „Pionierzy. Polscy pionierzy lotnictwa 1647- 1918. Tom 1”, 2017.

- dziennik „Thorner Presse”, wydanie z 18 kwietnia 1893 roku.

Doroczna uroczystość dożynkowa w Parkowie

Parkowo, największa wieś gminy Rogoźno, może poszczycić się dorocznym kontynuowaniem pięknych tradycji dożynkowych. W tym roku msza św. dożynkowa z wprowadzeniem wieńców odbyła się w zabytkowym kościele parafialnym NMP Królowej Świata w Parkowie w niedzielę 21 sierpnia.


Uroczystość dziękczynienia za tegoroczne plony miała charakter parafialno-sołecki, a wzięły w niej udział delegacje z wieńcami reprezentujące sołectwo Parkowo, sołectwo Jaracz, sołectwo Józefinowo oraz wsie Wełna i Grudna z sołectwa Kaziopole (wieś Kaziopole nie brała udziału w parkowskiej uroczystości, gdyż należy do parafii św. Wita w Rogoźnie i co zrozumiałe tam obchodzi Dożynki). Parkowski wieniec dożynkowy w kształcie serca przygotowała Alina Bukowska, a wspólny chleb z tegorocznych zbóż upiekła Agnieszka Kędziora. Ks. Mariusz Byczyński w kazaniu odniósł się do ciężkiej pracy rolników, którym podziękował za trud i zaangażowanie.

Błażej Cisowski

poniedziałek, 6 grudnia 2021

Najstarszy zakład fryzjerski w Rogoźnie ma już 115 lat!

Prowadzony przez Urszulę Kuszak i znany wszystkim rogoźnianom zakład fryzjerski przy ul. Kotlarskiej 2 w Rogoźnie, dokładnie w dniu dzisiejszym obchodzi 115 rocznicę swego istnienia. Zakład założony został 6 grudnia 1906 roku przez Stanisława Szalka, dziadka obecnej właścicielki. Pomimo zmieniających się czasów, kolejnych wojen i następujących po sobie ustrojów, a także ulegającej zmianom modzie i technikom fryzjerskim, zakład dotrwał do dnia dzisiejszego. Znakomicie prosperując i nieustannie dostosowując się do nowych mód oraz oczekiwań klientów, jest jednym z niewielu miejsc w liczącym dziś ponad 11 tysięcy mieszkańców mieście, które dla obecnych rogoźnian funkcjonują jakby od zawsze i… oby na zawsze. 

Zakład fryzjerski Urszuli Kuszak przy ul. Kotlarskiej 2 w Rogoźnie

Zakład fryzjerski Urszuli Kuszak przy ul. Kotlarskiej 2 w Rogoźnie

Założyciel najstarszego funkcjonującego do dziś zakładu fryzjerskiego w Rogoźnie urodził się 18 sierpnia 1885 roku w Kępnie, w mieście na południowym skraju Wielkiego Księstwa Poznańskiego, czyli pod zaborem niemieckim. Rodzicami Stanisława byli Stefan i Antonina Szalkowie. Nie mamy informacji ile miał rodzeństwa i jakie odebrał wykształcenie, jednak wiemy, że jako młody człowiek przeprowadził się na północ Wielkiego Księstwa, do Rogoźna – największego miasta w ówczesnym powiecie obornickim (dzięki danym publikowanym w 1909 roku wiemy, że Rogoźno liczyło 5.307 mieszkańców, podczas gdy powiatowe Oborniki zamieszkane były przez 4.060 osób, stanowiąca ówcześnie część powiatu Murowana Goślina przez 1.516 osób, a Ryczywół – wówczas także miasto – przez 1.123 osoby).

Dokument z 1912 r. zezwalający St. Szalkowi
na kształcenie uczniów

Właśnie w Rogoźnie, przy ul. Wielkiej Poznańskiej (czyli ówczesnej Grosseposener Strasse)  nr 12 w dniu 6 grudnia 1906 roku 21-letni Stanisław założył zakład fryzjerski, który stał się konkurencją dla działających w mieście fryzjerów niemieckich. Przedsięwzięcie okazało się sukcesem, gdyż zakład funkcjonował przez kolejne lata, a od 1912 roku mogli być w nim kształceni w profesji fryzjerskiej uczniowie. Potwierdza to zachowany w rodzinnych zbiorach potomków Stanisława Szalka cenny dokument, wystawiony 30 września 1912 roku przez niemiecką Komisję Przyznawania Mistrzostwa w Poznaniu. Przez 115 lat istnienia zakładu przewinęło się przez niego aż 71 uczniów (w tym - wnioskując po nazwiskach – przynajmniej dwóch Niemców: Heinz Patte i Karl Tonn), a dwie kolejne uczennice zdobywają szlify obecnie. Do najbardziej znanych uczniów samego Stanisława Szalka należał inny znany w dawnym Rogoźnie fryzjer – Stanisław Winter. Jego uczniem był z kolei Franciszek Głów, który swój zakład fryzjerski w Rogoźnie przy ul. Kotlarskiej zamknął dopiero przed kilku laty, pracując do sędziwego wieku i ciesząc się nieustającą sympatią rogoźnian.

Trzy pokolenia właścicieli zakładu - po lewej St. Szalek

Wracając do działalności Stanisława Szalka, właściciel działającego od 1906 roku zakładu nie tylko realizował się zawodowo spełniając oczekiwania klientów strzygąc i goląc, ale również zdobywał przyjaźń i szacunek rogozińskich sąsiadów narodowości polskiej, udzielając się w inicjatywach patriotyczno-niepodległościowych. Kulminacją tego rodzaju działań Stanisława Szalka był jego udział w zwycięskim Powstaniu Wielkopolskim 1918/1919 roku. Dnia 12 stycznia 1919 roku wstąpił on do oddziału powstańców w Rogoźnie (2 Kompania Rogozińska). Po oswobodzeniu miasta, jako szeregowy brał udział w walkach pod Czarnkowem i Chodzieżą – aż do ukończenia akcji powstańczej. Następnie przydzielony do 58 Pułku Piechoty Armii Wielkopolskiej. Po latach, pośmiertnie odznaczony został Wielkopolskim Krzyżem Powstańczym.

Warto też dodać, że Stanisław Szalek był aktywnym działaczem posiadającego ogromne (sięgające połowy XVIII wieku) tradycje Bractwa Kurkowego w Rogoźnie, jego Królem Kurkowym i dwukrotnie Pierwszym Rycerzem (dokumenty na temat działalności Stanisława Szalka w Bractwie przechowywane są w Muzeum Regionalnym im. Wojciechy Dutkiewicz w Rogoźnie, gdzie przekazała je rodzina).

Cecylia Ignasiak z d. Szalek

Żoną Stanisława była Leokadia z domu Gradowska, pochodząca z Ludom w dzisiejszej gminie Ryczywół. Owocem ich małżeństwa były trzy córki: Gertruda i Klara oraz Cecylia – do której, jako do kontynuatorki działalności ojca, jeszcze w niniejszym artykule powrócimy.

Wraz z wybuchem II wojny światowej we wrześniu 1939 roku, na rodzinę Szalków spadły hitlerowskie represje. Stanisław wraz z najbliższymi, bez możliwości wyboru przesiedlony został już w 1939 roku do złowieszczo słynnego G.G., czyli Generalnego Gubernatorstwa – do Sokołowa Podlaskiego.

Po zakończeniu okupacji zakład fryzjerski Stanisława Szalka mógł z pełną mocą wznowić działalność, stał się do tego o wiele bardziej atrakcyjny – dzięki meblom zakupionym krótko po wojnie od niemieckiego fryzjera. Te wspaniałe zabytkowe meble, mające już ponad 100 lat,  służą w zakładzie do dziś i trudno w okolicy szukać drugiego salonu fryzjerskiego, który mógłby poszczyć się tego rodzaju historycznym, ale jednocześnie będącym ciągle w użytku wyposażeniem.

Zabytkowe meble w zakładzie Urszuli Kuszak

Stanisław Szalek zmarł 23 września 1955 roku. Przed śmiercią, w 1954 roku przekazał zakład swojej córce Cecylii, urodzonej 2 września 1914 roku. Cecylia przez kolejne dziesięciolecia prowadziła rodzinną firmę (która przeniosła się z czasem na ul. Wielką Poznańską 23 – naprzeciw dzisiejszego Cechu Rzemiosł Różnych) wraz z mężem – Kazimierzem Ignasiakiem. Bo Kazimierz, urodzony 11 lutego 1920 roku w Rogoźnie również był fryzjerem, a do tego, podobnie jak małżonka, uczniem Stanisława Szalka. W rodzinnych zbiorach obecnej właścicielki zakładu Urszuli Kuszak zachowały się oryginalne dokumenty dotyczące jej rodziców, między innymi świadectwo złożenia egzaminu czeladniczego przez Cecylię Szalek z 29 grudnia 1932 roku, czy podobne dotyczące Kazimierza Ignasiaka z dnia 22 stycznia 1946 roku. Oba wystawiła „Komisja Egzaminacyjna Czeladnicza dla zawodu fryzjerskiego” Izby Rzemieślniczej w Poznaniu.

Legitymacja Cecylii Ignasiak jako członkini obornickiego Cechu

Świadectwo ukończenia nauki w rzemiośle fryzjerskim
Cecylii Szalek

Cecylia i Kazimierz Ignasiakowie nie tylko prowadzili przez kolejne dziesięciolecia rodzinny zakład, ale także angażowali się w życie społeczne, kulturalne i sportowe miejscowej społeczności. Sala tegoż zakładu przez długie lata służyła jako miejsce prób teatru Towarzystwa Miłośników Sceny "Ognisko" prowadzonego przez zacnego rogoźnianina dr n. med. Stanisława Waliszewskiego. W teatrze tym Cecylia była prawdziwą rekordzistką, zagrała w zdecydowanej większości przedstawień, a w pozostałych brała udział jako charakteryzatorka. W przedstawieniach uczestniczyły również dzieci Cecylii oraz jej mąż Kazimierz. Pan Kazimierz był ponadto działaczem piłki nożnej i sędzią piłkarskim, który sędziował ponad 300 spotkań, za co PZPN podziękowało w specjalnym przesłanym do niego dyplomie. Cecylia Ignasiak za lokalne zasługi uhonorowana została w dniu 3 lutego 1990 roku Medalem Pamiątkowym „Zasłużony dla Rogoźna”. Dyplom podpisał przewodniczący Rady Narodowej Miasta i Gminy Rogoźno Jerzy Olszak, późniejszy wojewoda pilski.

Cecylia i Kazimierz Ignasiakowie podczas pracy

Medal "Zasłużony dla Rogoźna"
przyznany Cecylii Ignasiak

Kazimierz Ignasiak

Małżeństwo Cecylii (zm. 1997) i Kazimierza (zm. 1981) Ignasiaków zaowocowało trójką potomstwa, synem i dwoma córkami. – Mając 68 lat, jestem ostatnią z rodzeństwa. Nie żyje ani brat, ani siostra, która zmarła w 1962 roku w wyniku tragicznego uderzenia pioruna na zakopiańskiej Gubałówce. Miejsce jej śmierci do dziś upamiętnia tablica, przy której przystają liczni turyści. Staramy się z rodziną miejsce tragedii na Gubałówce jak najczęściej odwiedzać, a gdy zdarzyło się tak, że złodzieje ukradli pamiątkową tablicę, zawieźliśmy tam nową, zaprojektowaną przez naszego rogozińskiego artystę-rzeźbiarza Michała Niedźwiedzia – relacjonuje Urszula Kuszak.

Stara cechowa tabliczka, która wisiała kiedyś przy wejściu do zakładu

Pani Urszula jest przedstawicielką trzeciego pokolenia Szalków-Ignasiaków-Kuszaków w zakładzie fryzjerskim w Rogoźnie. Kieruje nim po swoich rodzicach od 1981 roku, czyli już od 40 lat. – Pomimo, że mój stan zdrowia nie jest dziś idealny, staram się cały czas pracować. Daje mi to siłę i motywację – mówi znana w Rogoźnie fryzjerka dodając, że wielu klientów z Rogoźna i innych miejscowości gminy korzysta z jej usług już od wielu, nawet 30-40 lat: - Jesteśmy dla siebie przyjaciółmi, rozmawiamy o wszystkim, o sprawach rodzinnych, o rozterkach, radościach i smutkach, o tym wszystkim co wydarzyło się od poprzednich odwiedzin. Dla tych moich klientów chcę tu zostać, na razie nie wybieram się na emeryturę. Trwająca pandemia wprowadziła rygory, ale staramy się, aby były one dla naszych klientów, gości i przyjaciół zakładu jak najmniej dotkliwe – zapewnia pani Urszula.

Urszula Kuszak tytuł czeladniczy w zawodzie fryzjerskim zdobyła już w 1971 roku. Jedenaście lata później, 22 lutego 1982 roku, Izba Rzemieślnicza w Poznaniu nadała jej tytuł mistrza w zawodzie fryzjerstwo i od tego czasu kształci uczennice (bo tak się składa, że są to tylko panie), chętnych do dziś nie brakuje. Za swoje zasługi na rzecz lokalnej i zawodowej społeczności otrzymała między innymi tytuł „Zasłużony dla Rogoźna”, a także liczne wyróżnienia branżowe.

Legitymacje Urszuli Kuszak - czeladnicza i mistrzowska

W roku 2006 pani Urszula zorganizowała obchody stulecia zakładu, w których wzięli udział liczni przyjaciele, a ponadto przedstawiciele władz samorządowych Rogoźna. Dzisiejszy jubileusz 115-lecia, z uwagi na uwarunkowania pandemiczne, jest znacznie skromniejszy, jednak nie mniej istotny.

100-lecie zakładu w 2006 roku

Odnośnie przyszłości zakładu, pani Urszula – jak już wspomnieliśmy, pozostaje na posterunku. Jednak odnośnie dalszych lat mówi: - Moja synowa jest fryzjerką, więc tradycja pozostanie w rodzinie. Fryzjer będzie w Rogoźnie potrzebny zawsze. A może synowa z czasem złoży egzamin mistrzowski i także będzie kształcić uczniów – zastanawia się pani Urszula, a my tej refleksji wtórujemy, bo fryzjer z tradycjami jest w Rogoźnie potrzebny.

Urszula Kuszak z innym rogozińskim fryzjerem Franciszkiem Głowem

Panią Urszulę wspomaga na co dzień jej mąż Marian, były, wieloletni dyrektor Szkoły Podstawowej nr 2 w Rogoźnie i radny miejscowej Rady Miejskiej w latach 2006-2010. Śladami ojca, ale także zacnego pradziadka Stanisława Szalka, kroczy obecnie Hubert Kuszak – syn Urszuli i Mariana Kuszaków, lubiany nauczyciel miejscowych szkół, ale także radny Rady Miejskiej Rogoźna od 2010 roku, starający się, wzorem przodków z rodzin Szalków i Ignasiaków, dbać o rozwój lokalnej gminnej społeczności.

Na zakończenie mała refleksja. W szkołach uczą nas historii wielkiej - państw, narodów i całych cywilizacji. Ta wielka historia jest jednak niczym innym, jak zbiorem czegoś zdecydowanie bardziej ciekawego, a mianowicie historii lokalnych społeczności funkcjonujących w konkretnym czasie. A idąc dalej – te lokalne historie, czy to w Rogoźnie, czy gdziekolwiek indziej, składają się z historii poszczególnych ludzi, działających tu i teraz, wnoszących coś trwałego do swojego środowiska. Tak jak historia Stanisława Szalka – rogozińskiego fryzjera i jego następców. Niech historia ta trwa nadal, czego serdecznie życzymy.

Błażej Cisowski

sobota, 6 listopada 2021

Rogozińskie akcenty Powstania Wielkopolskiego 1806 roku w 215. rocznicę jego wybuchu

Historyczna rocznica warta wspomnienia - w dniu dzisiejszym, czyli 6 listopada 2021 roku, przypada 215 lat od wybuchu Powstania Wielkopolskiego w 1806 roku - jednego z zaledwie pięciu udanych powstań w historii Polski, a przy tym zrywu, w którym bardzo znaczna była rola Rogoźna. Bo właśnie w naszym mieście zlokalizowano jeden z czterech w departamencie poznańskim punktów zbornych dla wojsk powstańczych - pozostałe znalazły się w Gnieźnie, Kościanie i Rawiczu.

W Rogoźnie organizowano 2 Pułk Piechoty - jego organizatorem i dowódcą mianowano przybyłego z Warszawy doświadczonego oficera, uczestnika insurekcji kościuszkowskiej i żołnierza Legionów Polskich Dąbrowskiego - ppłk Antoniego Downarowicza. Sformowany w Rogoźnie 2 Pułk Piechoty (szkolenie żołnierzy trwało około dwóch miesięcy), liczył ostatecznie 1.569 żołnierzy i oficerów, ale w Rogoźnie stacjonowało również 100 kawalerzystów z 1 Pułku Jazdy (jego trzon znajdował się w Gnieźnie). 2 Pułk Piechoty opuścił Rogoźno 17 stycznia 1807 roku. W czasie działań wojennych przechodził różne reorganizacje, początkowo podlegał dowództwu polskiemu - stanowiąc część legii poznańskiej, a w roku 1808 przeszedł na żołd francuski.

Żołnierze rogozińskiego pułku brali udział w bitwie pod Friedlandem (14 czerwca 1807) i Żarnowcem (11 lipca 1809). Zakończoną porażką kampanię moskiewską Napoleona Bonaparte rogoziński pułk piechoty odbył w Korpusie marszałka Francji Louisa Nicolasa Davouta, księcia Eckmühl - jednego z najwybitniejszych napoleońskich dowódców (nie przegrał on żadnej bitwy!). W roku 1813 2 Pułk Piechoty brał udział w obronie Gdańska. W czasie całej kampanii napoleońskiej przez rogoziński pułk przewinęło się 5447 żołnierzy i oficerów.

"Wjazd Jana Henryka Dąbrowskiego do Poznania", malował Jan Gładysz

"Napoleon Bonaparte na polu bitwy pod Friedlandem,
obraz z 1835 roku autorstwa Horacego Verneta


Powstanie Wielkopolskie 1806 roku bezpośrednio przyczyniło się do powstania Księstwa Warszawskiego (utworzonego na mocy pokoju w Tylży w 1807 roku). W zapiskach historycznych zachowało się, że mieszkańcy Rogoźna z entuzjazmem witali wojska napoleońskie, które wkroczyły do Wielkopolski 3 listopada 1806 roku, a następnie chętnie przystępowali do powstania, które wybuchło 6 listopada 1806, kiedy to generałowie Jan Henryk Dąbrowski i Józef Wybicki, jako wysłannicy Napoleona Bonaparte, uroczyście wjechali do Poznania, a ich przybycie przerodziło się w patriotyczną manifestację. W relacjach zachował się następujący opis wjazdu: - Dąbrowski z Wybickim zbliżali się wolno powozem [...] Powóz generalski poprzedzali już gońcy, rozrzucający [...] proklamację do Narodu [...] Mimo dżdżystej pogody listopadowej na drogach podmiejskich witały ich tłumy, a entuzjazm stawał się coraz większy, im bliżej byli miasta [...] Dąbrowski i Wybicki słyszą znane sobie słowa: „Przejdziem Wisłę, przejdziem Wartę, będziem Polakami!” Tak, to lud śpiewa,a z jego oczu płyną łzy szczęścia, radości.

Józef Wybicki na obrazie "Nadanie Konstytucji
Księstwu Warszawskiemu przez Napoleona"
pędzla Marcello Bacciarellego (1811 r.)

Jak widzimy, silnie związany z powiatem obornickim - z Wełną i Parkowem Wybicki, był jedną z głównych postaci Powstania Wielkopolskiego 1806 roku. Również dlatego, że oddziały powstańcze w Wielkopolsce w zorganizowany sposób przekształcano w regularną armię na wzór armii francuskiej głównie dzięki działaniom Wybickiego. Odnośnie roli Wybickiego warto też wspomnieć, że w dniu 3 listopada 1806 doszło do rozmowy jego i Dąbrowskiego z Napoleonem, podczas której Bonaparte obiecał przywrócić Polsce niepodległość, wypowiadając przy tym słynne słowa: - Na niepodległość trzeba sobie zasłużyć! Obaczę, jeżeli Polacy godni są być narodem.

"Napoleon I na tronie cesarskim",
obraz Jean-Auguste-Dominique Ingresa z 1806 roku

Tego samego dnia na polecenie Napoleona powstała odezwa (podpisali się pod nią Dąbrowski i Wybicki, rzeczywistym autorem był jednak Józef Wybicki), wzywająca Polaków ze znajdującego się pod pruskim zaborem Poznańskiego do powstania.

Gen. J. H. Dąbrowski, malarz nieznany, XIX wiek

Pamiętamy o bohaterach Powstania Wielkopolskiego 1918/19 roku, naszych dziadkach i pradziadkach. Pamiętajmy więc również o uczestnikach Powstania Wielkopolskiego 1806 roku. Bo choć najpewniej nasze rodzinne wspomnienia nie obejmują tak dawnych czasów, to może również nasi przodkowie z Parkowa, Rogoźna, Gościejewa, Ryczywołu, Skrzetusza, Obornik i innych miejscowości powiatu obornickiego, byli uczestnikami zwycięskich powstańczych wydarzeń z 1806 roku, albo żołnierzami 2 Pułku Piechoty z Rogoźna...

Na zakończenie warto wspomnieć jeszcze o jednej ważnej postaci. Od roku 1807 do 1814, czyli w okresie Księstwa Warszawskiego, burmistrzem Rogoźna był Onufry Dutkiewicz, znany ze swej patriotycznej postawy przedstawiciel zacnej rogozińskiej rodziny. W roku 1814 dobrowolnie ustąpił z urzędu, co było sprzeciwem wobec ponownego przejęcia władzy przez Prusaków.

Błażej Cisowski

poniedziałek, 11 października 2021

W 1863 roku Rogoźno odwiedził niezwykły gość

             Niejeden dzisiejszy historyk, czy miłośnik zabytków dałby wiele, żeby móc zobaczyć miejsca (w tym Rogoźno...), które w XIX wieku odwiedził prof. Józef Łepkowski (1826-1894), pionier archeologii, pierwszy polski naukowiec posiadający tytuł profesorski w tej dziedzinie nauki i jednocześnie pasjonat oddany całym sercem zabytkom.

Kościół św. Wita w Rogoźnie i okolice w latach 70/80-tych XIX wieku (szkic Napoleona Ordy),
czyli kilkanaście lat po odwiedzeniu Rogoźna przez prof. Józefa Łepkowskiego

Józef Łepkowski odbył w swoim życiu niezliczone podróże zarówno po znajdujących się pod zaborami ziemiach polskich, jak i po innych krajach Europy. Wyróżniał się ogromem pracy indywidualnej, a naukowe wyprawy realizował bardzo często za własne pieniądze. Wiele zabytków uratował, a jego działalność naukowa przekładała się na ogromną liczbę wartościowych rozpraw i publikacji.

Józef Aleksander Łepkowski urodził się 4 lipca 1826 roku w Krakowie jako starszy z dwóch synów zubożałego szlachcica Franciszka Łepkowskiego herbu Dąbrowa i jego małżonki Agnieszki z Podgórskich. Ród Łepkowskich wywodził się z mazowieckiej i lubelskiej szlachty, a pierwszym jego wymienionym w źródłach przedstawicielem był Wojciech Łepkowski, podstarości ciechanowski (1602 r.).

Prof. Józef Łepkowski

Młodszym bratem Józefa był Ludwik Łepkowski (1829-1905), malarz i konserwator dzieł sztuki. Działalność Ludwika związana była z prowadzonymi w drugiej połowie XIX wieku pracami inwentaryzatorskimi i konserwatorskimi. Na zlecenie osób prywatnych i wydawnictw wykonywał rozmaite rysunki i akwarele o charakterze dokumentacyjnym, rzadziej obrazy olejne. Wśród tych ostatnich jest chociażby portret jego brata Józefa Łepkowskiego w szatach rektorskich UJ (z 1894 r.), czy znajdujący się w kolekcji Muzeum Narodowego w Warszawie obraz „Dziecko w fotelu”. 

Portret Józefa Łepkowskiego jako rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego namalowany przez jego brata Ludwika, 1894 rok.

W latach 1852-1853 Józef i Ludwik Łepkowscy odbywali wspólne podróże po Galicji, których celem była inwentaryzacja zabytków. W latach 50-tych Ludwik był wśród artystów wykonujących ilustracje do „Wzorów sztuki średniowiecznej” Aleksandra Przeździeckiego i Edwarda Rastawieckiego (przygotował ponad 150 akwarel, z których opublikowanych zostało około 30). W 1869 roku, przed konserwacją Kaplicy Świętokrzyskiej w katedrze wawelskiej wykonał przerysy malowideł, znajdujących się wówczas w bardzo złym stanie (wykonane na kalkach rysunki kolorowane akwarelą zachowały się w zbiorach Muzeum UJ). W trakcie prac prowadzonych w latach 1873-1878 w grobach królewskich w katedrze wawelskiej, którymi kierował Józef Łepkowski, Ludwik wykonywał dokumentację rysunkową (zachowaną w „Tekach [Józefa] Łepkowskiego” w Muzeum UJ). Jeden z tych rysunków, przedstawiający zawartość grobu Stefana Batorego, opublikowany został wEncyklopedii staropolskiej ilustrowanej” (tom II) Zygmunta Glogera. Gloger opisał rysunek następująco: - Gdy w dniu 22 lipca 1877 r. otworzoną została w krypcie katedry na Wawelu trumna Stefana Batorego, malarz Ludwik Łepkowski (brat Józefa, profesora archeologii) odrysował znajdujące się na zwłokach królewskich: koronę, berło, jabłko, szablę i deseń materyi kapy, w której monarchę pochowano [pisownia oryginalna – dop. red.].

Po tej części dotyczącej brata Józefa - Ludwika i ich współpracy przy przedsięwzięciach historycznych, warto zaznaczyć, że nasz bohater Józef Łepkowski był oczywiście najbardziej zaangażowany naukowo w swoim rodzinnym Krakowie, jednak aktywny był również na terenie Wielkopolski. Z najstarszą polską prowincją wiązało go między innymi to, że w latach 1860-1894 był honorowym członkiem Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk. Z czasem związki Łepkowskiego z Wielkopolską osiągnęły również wyższy poziom – rodzinny. Około roku 1860 ożenił się bowiem ze Stanisławą Liebelt (ok. 1830-1882) – córką słynnego Wielkopolanina Karola Liebelta (1807-1875), filozofa mesjanistycznego, wybitnego działacza politycznego i społecznego, prezesa Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk. 

Karol Liebelt - teść Józefa Łepkowskiego

Matką Stanisławy była druga żona Karola Liebelta – Maria z Szumanów (1814-1863), córka pilskiego adwokata i ziemianina Michała Maurycego Szumana (1784-1861). Rodzina Szumanów należała do wielkopolskiej patriotycznej elity XIX wieku, a wśród licznego rodzeństwa Marii z Szumanów Liebeltowej byli między innymi: Idzi Szuman (1818-1892) – powstaniec styczniowy; Henryk Szuman (1822-1900) - działacz społeczny i polityczny, doktor prawa, poseł na sejm pruski, jeden z 42 członków-założycieli Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk; Kazimierz Szuman (1826-1894) – działacz społeczny i prawnik, powstaniec wielkopolski 1848 roku, sędzia sądu w Rogoźnie (do 1859 roku), prezes Towarzystwa Pomocy Naukowej, członek PTPN; Norbert Szuman (1829-1897) – ożeniony z Heleną Katarzyną Braunek – córką Józefa Tadeusza Braunek i wnuczką Józefa Braunek (dzerżawcy od Goetzendorf-Grabowskich wsi Grudna i Parkowo, pochowanego w kościele w Parkowie – w świątyni zachowała się tablica epitafijna).

Po tym wątku rodzinnym, po raz kolejny wróćmy w tym miejscu do działalności Józefa Łepkowskiego. W roku 1863 habilitował się na Uniwersytecie Jagiellońskim w zakresie archeologii średniowiecznej z zastosowaniem do zabytków słowiańskich i polskich. W tym samym roku odbył swoją kolejną podróż, która z naszego punktu widzenia jest szczególnie ciekawa, gdyż przybył do powiatu obornickiego.

Powodem wyprawy były ogłoszone przez prymasa Leona Przyłuskiego na rok 1863 obchody 1000-lecia chrystianizacji Polski (uważano wówczas, że początki chrześcijaństwa na ziemiach polskich sięgają nie chrztu księcia Mieszka I w roku 966, lecz czasów świętych Cyryla i Metodego). Obchody wsparł swoim breve papież Pius IX (urzędujący w latach 1846-1878), więc dla miłośnika starożytności, jakim był Łepkowski, stanowiło to znakomitą okazję do odwiedzenia miejsc związanych z legendarnymi początkami państwa. Wyprawę zrealizował z własnych funduszy.

- Trzy dni (wraz z podróżą) mogłem poświęcić na zwiedzanie okolic Rogoźna, Kcyni, Żnina, Inowrocławia i Kruszwicy. Co się w tym czasie zobaczyć dało znotowałem w przekonaniu, że opisem i uwagami mojemi pobudzę kogo do uzupełnień i krytyki, a przez to do monografii owego kawałka wielkopolskich Pałuk i Kujaw lepszy zbierze się materyał, niż ten jaki pisząc mieć mogłem pod ręką [pisownia oryginalna - dop. red.] - napisał Łepkowski w książce wydanej w 1866 roku w drukarni „Czasu” W. Kirchmayera w Krakowie. Publikacja ta, zatytułowana: „O zabytkach Kruszwicy, Gniezna i Krakowa oraz Trzemeszna, Rogoźna, Kcyni, Dobieszewka, Gołańczy, Żnina, Gąsawy, Pakości, Kościelca, Inowrocławia, Strzelna i Mogilna. Sprawozdania i studya Józefa Łepkowskiego” opisuje między innymi wielkopolską podróż z roku 1863, a jej pełny tytuł – jak widzimy – spełnia XIX-wieczne standardy w zakresie długości.

Biorąc pod uwagę intensywny program wyprawy i ówczesne metody podróżowania, możemy stwierdzić, że Łepkowski spędził w Rogoźnie najwyżej kilka godzin. Jednak miasto z pewnością nie było mu zupełnie obce -  chociażby dlatego, że – jak wspomniano wcześniej – pracę sędziego wykonywał tu jeszcze kilka lat wcześniej stryj jego żony Kazimierz Szuman.

Wizyta, pomimo, że niedługa, była jednak dla Rogoźna czasem niezwykle cennym, gdyż zostało ono wymienione wśród ośrodków związanych z najdawniejszymi dziejami państwa. - Rogoźno nad Wełną i obszernem jeziorem. Miasto to, niegdyś siedziba kasztelana i starosty niegrodowego, miało już w XIII wieku kościół drewniany, który w pierwszej połowie XVI wieku murowanym zastąpiony został. O tej dziś istniejącej budowie mamy świadectwo w napisach na cegłach (na zewnątrz za wielkim ołtarzem), gdzie też się przechowały nazwiska murarzy czy architektów: Marcina Mory i Klemensa z Ostroroga - napisał badacz, po czym odniósł się do architektury kościoła i znajdujących się wewnątrz nagrobków Grudzińskich i Zebrzydowskich: - Kościół ów z cegły stawiany, opinają szkarpy, a zdobią wieżyczkowate strzelnice, z którymi się w Wielkopolsce często spotkać można. Sklepienie nawy głównej wyższe od pobocznych, w gwiaździste ostrołuki rozpięte. Nagrobki przechowują pamięć Michała Zebrzydowskiego wojewody krakowskiego i Andrzeja Grudzińskiego wojewody poznańskiego oraz Andrzeja Zebrzydowskiego starosty rogozińskiego i żony jego Anny Grudzińskiej.

Dalej podróżnik pisał: - Odsyłając czytelnika po bliższe o tym kościele szczegóły do „Wspomnień wielkopolskich” Raczyńskiego (I. 162) i do Łukaszewicza historycznego opisu parochij tutejszych (I. 399), nadmienię tylko, że Rogoźno liczy do wspomnień swoich zabójstwo króla Przemysława przez margrabiów brandenburskich spełnione.

Gotycka chrzcielnica w kościele farnym św. Wita w Rogoźnie (fot. Małgorzata Skwisz)

Następnie skupił się nad rozważaniami dotyczącymi wieku i wysokiej wartości znajdującej się w kościele farnym św. Wita średniowiecznej, spiżowej chrzcielnicy (jest ona w kościele do dziś i stanowi jeden z niewątpliwie najcenniejszych zabytków ruchomych w powiecie obornickim): - Celną starożytnością fary rogozińskiej jest cytowana wielokroć chrzcielnica spiżowa, w kształcie kotła na trzech łapach wspartego. W działkach ostremi łukami zdobionych stoi pięć świętych postaci w wypukłym przedstawionych odlewie. Prócz tych należą do ornamentów: król na tronie, orzeł i godła czy herby w medalionach, wszystko znacznie zatarte. Raczyński (I. 167) odnosi ten zabytek do XIII lub XIV stólecia. Sobieszczański (Wiad. o sztukach pięknych I. 170) do pomników XIV wieku liczy ową chrzcielnicę; wymieniając ją jako najstarszą ze znanych polskich. Łukaszewiczowi („Opis historyczny kościołów” I. 401) podoba się twierdzić iż ona pochodzi z końca XV lub początku XVI wieku. Potrzebuje więc rogozińska chrzcielnica bliższego zbadania, gdy tak odmienne o jej starożytności objawiono sądy; tem bardziej, że Raczyński i Łukaszewicz niezbyt pilnie zastanowili się nad napisem okalającym górną krawędź czary, jak skoro czytają np. „sanctae trinitatis”, tam gdzie napisano: „Conradus fecit” [pisownia oryginalna – dop. red] - pisze Józef Łepkowski. Z Rogoźna podróżnik udał się w dalszą podróż do pałuckiej Kcyni.

W kolejnych latach Józef Łepkowski piął się po kolejnych stopniach w zawodowej karierze. W 1866 roku zdobył tytuł profesora nadzwyczajnego, a rok później, z myślą o nim, utworzona została na Uniwersytecie Jagiellońskim tymczasowa katedra archeologii. Uczony zorganizował także gabinet archeologiczny uniwersytetu, który stał się nowoczesnym zapleczem dydaktycznym do prowadzenia wykładów i był pozytywnie oceniany w europejskiej literaturze, a mieściły się w nim głównie osobiste zbiory Łepkowskiego.

Oryginalny podpis Józefa Łepkowskiego

W 1875 roku został mianowany profesorem zwyczajnym archeologii, dzięki czemu na Uniwersytecie Jagiellońskim powstała pierwsza na ziemiach polskich stała katedra specjalizująca się w tej dziedzinie nauki. W latach 1877-78 Józef Łepkowski był też dziekanem Wydziału Filozoficznego UJ, a w roku akademickim 1885/86 pełnił urząd rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego. Ponadto w roku 1876 mianowany został rządowym konserwatorem zabytków sztuki dla miasta Krakowa.

Przez dziesięciolecia swojej pracy nawiązał wiele kontaktów ważnych dla rozwoju archeologii w Polsce. Był też członkiem towarzystw naukowych w: Wilnie, Wiedniu, Królewcu, Norymberdze, Poznaniu, Berlinie, Dreźnie, Pradze i Wrocławiu. Jego wkład naukowy w rozwijanie archeologii był bowiem zdecydowanie szerszy niż sama działalność uniwersytecka. Archeologia była jego pasją, której oddał większość swojego życia.

Jednak Łepkowskiemu, zwłaszcza we wczesnym okresie dorosłego życia, nieobce były także działania na rzecz zachowania polskiego ducha narodowego. Przed końcem 1848 roku przeprowadził się do Bytomia gdzie wspierał miejscowe działania narodowowyzwoleńcze pracując dla „Dziennika Górnoszląskiego” oraz – wraz z działaczami śląskimi Józefem Piotrem Lompą, Emanuelem Smółką, Karolem Kosickim, będąc współzałożycielem „Towarzystwa pracujących dla oświaty ludu górnoszląskiego”. Wspierał też walkę o równouprawnienie języka polskiego w szkolnictwie i administracji. Podczas pobytu na Górnym Śląsku, Łepkowski poznał śląską kulturę i historię tego pogranicznego regionu, a liczne wydawane przez niego w całej Polsce publikacje, miały na celu zwrócenie uwagi opinii publicznej na tę dzielnicę. Działalność ta nie trwała jednak długo, bo już w połowie 1849 roku władze pruskie zmusiły Łepkowskiego do wyjazdu z Górnego Śląska. Wrócił tedy do rodzinnego Krakowa.

Józef Łepkowski z małżonką Stanisławą doczekali się czworga potomstwa. Najstarszy syn Karol Józef był doktorem praw Uniwersytetu Jagiellońskiego. Kolejny syn – prof. Wincenty Łepkowski (1866-1935) był pionierem nowoczesnej polskiej stomatologii. Trzecia w kolejce była córka Teresa Jadwiga, a najmłodszym dzieckiem Łepkowskich był syn Jan.

Grobowiec Łepkowskich na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie

Prof. Józef Łepkowski przeżył niespełna 68 lat. W 1893 roku z powodów zdrowotnych poprosił o zwolnienie z obowiązków profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego i dyrektora gabinetu archeologicznego. Zmarł 27 lutego 1894 roku i pochowany został na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie – najstarszym z krakowskich cmentarzy, w rodzinnym grobowcu znajdującym się w kwaterze Ł. Miejsce spoczynku znalazł obok swojej żony Stanisławy.

Błażej Cisowski